Krem i ocet z lepiężnika
Śniegu nie ma. To dobry moment na poszukiwanie korzenia lepiężnika. Pomyślałam, że na pewno go znajdę, bo przecież ma tak wielkie liście, że musiały pozostać. Objeździłam więc miejsce koło dworu i moją górkę – ani śladu, zostały skoszone późnym latem, trudno więc było mi rozpoznać, podobnie jak trudno teraz znaleźć, gdzie śpi żywokost. Ostatnia szansa – torowisko. Dawniej jedyną komunikacją w tych rejonach był pociąg. W jego pobliżu jest spory łan chwastów, czyli ziół. 😉 I znalazłam!