Tyle tego rośnie w ogródku, że zamiast uparcie wyrywać z grządek, postanowiłam zostawić im królewskie miejsce pośród warzyw. Moje chwasty mają swoją własną grządkę. Najbardziej lubię chwasty jadalne – łobodę, żółtlicę, babkę lancetowatą, krwawnik i mniszek. Są zawsze niezastąpione w komponowaniu sałaty. Wystarczy zerwać garść świeżych liści, zalać olejem i cytryną i oto jest – najlepsza sałatka – mocno orzeźwiająca, a co najważniejsza – skarbnica witamin i mikroelementów.
Przepis na sałatkę
Zrywam liście młode, jaśniejsze krwawnika, mniszka ze środka rozety, łobody – tylko przed kwitnięciem, babkę lancetowatą – jak leci, ale nie te najstarsze, płożące się po ziemi. Kilka kroków do sadu i mam mnóstwo odrostów pysznego podagrycznika. Wszystkie liście myję pod bieżącą wodą, osączam i przeglądam, czy nie ma na nich czegoś, co mi się nie podoba. Kroję pomidorki koktajowe na pół i ser feta na drobne kostki. Wszystko mieszam i zalewam sosem zrobionym z: łyżeczki miodu, łyżeczki musztardy francuskiej (z całymi ziarnami gorczycy), oliwy z oliwek i wody. Prażę nasiona sezamu białego albo słonecznika. Posypuję wierzch sałatki nasionami.
Można też zrobić świetne pesto z żółtlicy
Z każdego chwasta możesz zrobić pesto, ja lubię z żółtlicy, ma podobny smak do topinamburu. Nie za bardzo toleruję czosnek, więc go nie uwzględniam. Smażę cebulkę na oleju, do tego dodaję zmiksowaną lub bardzo drobno pokrojoną żółtlicę (same czubki i pozostałe liście, bez łodyg). Wszystko duszę i dodaję zmiksowane, wcześniej przeprażone orzechy włoskie, solę, pieprzę.
Na zasmażonej żółtlicy zrób też jajecznicę, omlet. Przepis i jej wartości lecznicze tutaj. Przepis na pesto z nasturcji tutaj.
Wino krzemionkowe
Istnieją też zioła/chwasty ogródkowe z całkiem sporą zawartością krzemionki, która uwalnia się tylko w czasie dłuższego gotowania w wodzie – około 20 minut. Zbieram młode okazy przywrotnika, poziewnika szorstkiego, rdestu plamistego i skrzypu. Myję, osuszam, miksuję. Zieloną masę zalewam wrzącą wodą – tylko do przykrycia i gotuję 20 minut na poziomie 1. Mocno ciepły odwar wraz z ziołami dodaję do wina wytrawnego, czerwonego w proporcji 1 część wywaru : 2 części wina. Dorzucam 10 pokrojonych daktyli i kilka liści mniszka. Spodziewam się, że zioło krzemionkowe niekoniecznie będzie pyszne, dlatego zabezpieczam się tym mniszkiem i daktylami. Może jednak da się wypić. Wino ze względu na dodatek innych ziół musi tradycyjnie poleżakować 2 tygodnie w miejscu ciepłym i ciemnym, np w kredensie. Codziennie wstrząsaj.
Krzemionka nie rozpuszcza się w alkoholu, dlatego też najpierw zrobiłam odwar krzemionkowy na wodzie, potem połączyłam go z winem.
Dlaczego nie robię sobie po prostu odwarów wodnych i tego nie piję?
Znam się już bardzo dobrze i wiem, że nie będę regularnie popijała wywarów ziołowych, z tego samego powodu, co nigdy nie łykałam witamin w pastylkach – nie jestem systematyczna. Zamiast więc dręczyć się i zmuszać, robię inną rzecz – dostosowuję spożywanie ziół do siebie. Wiem, że sprawia mi przyjemność wieczorna lampka wina albo mały kieliszek nalewki, więc wszystko, co uznam, że może się przydać mojemu organizmowi przetwarzam na to, co i tak spożyję – dzięki temu jest prosto i funkcjonalnie. Robię więc nie tylko wina i nalewki, zamykam moce Natury również w ziołomiodach, dżemach, konfiturach, pesto, sałatach, octach.
Oczywiście wino straciło swoją procentowość i może się zepsuć. Robię więc porto wzorem Portugalczyków – do 1 litra wina dolewam 100 ml spirytusu. Takie winko musi troszkę poleżakować, dla niecierpliwych wystarczy 1 miesiąc. Oczywiście nie musisz dolewać spirytusu, jeśli zamierzasz lekkie wino krzemionkowe wypić od razu po zrobieniu. Na pewno się nie zepsuje. Przechowuj je tylko w lodówce i codziennie – łyk krwistej krzemionki – dla zdrowia. 😉
Dlaczego krzem?
Jest niezmiernie istotny nie tylko dla utrzymania elastyczności skóry i dobrego stanu naszych włosów. Krzem przeciwdziała powstawaniu miażdżycy, działa przeciwzapalnie i przeciwalergicznie. Więcej tutaj. Przy dłuższym zażywaniu ziół krzemionkowych nie zapomnij o zażywaniu witaminy B1.
Po tygodniu próbuję wina – no… nie jest pysznie.Dolewam więc fusów z nalewki pokrzywowej (nigdy nie wyrzucam osadów z nalewek, zawsze się przydają) i dorzucam 2 łyżki suszonej jarzębiny. Mam ją zawsze w szufladzie, podobnie jak owoce głogu i dzikiej róży – są niezastąpione w komponowaniu dobrego smaku. Dam mu jeszcze szansę, za tydzień znowu spróbuję. Jeśli się będzie upierało. Hmmm… Wypiję takie. Ale jestem dobrej myśli. Dam wam znać, dopiszę wrażenia smakowe.
Na wszelki wypadek – kilka kwiatów mocno wyrazistej w smaku monardy pysznogłówki.
Ela
Witam. Dziękuję za super pomysły. Zbyt późno trafiłam na Pani blog. Niektóre przepisy jednak spróbuję wykorzystać. Inne muszą poczekać do przyszłego roku. Chętnie odwiedziłabym też Beskidy i wzięła udział w warsztatach. Póki co będę często zaglądać na stronkę. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. 🙂
Małgorzata Kaczmarczyk
Bardzo się cieszę, że pomysły się podobają. Na pewno przydadzą się w przyszłym roku lub jeszcze w tym z suszów ziołowych. Na warsztaty zapraszam, będą w przedostatnią sobotę września – w górnej zakładce. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że do zobaczenia. 🙂
Tomasz
Witam! Cóż za wspaniały post i wspaniały blog! Niesamowite przepisy, pomysły i fotki 🙂 Jestem zachwycony !!! Pozdrawiam serdecznie
Małgorzata Kaczmarczyk
Taki komentarz też można nazwać wspaniały. Dziękuję bardzo. 😀