Nie mogłam spać i wyszłam na zewnątrz. W moim wietrznym, beskidzkim miejscu przywitała mnie cisza i bezruch. No i jeszcze ciemność, to jest pierwsza różnica, którą się zauważa po przeprowadzce na wieś – czarne tło nocnego życia. Po chwili wyłoniły się kontury stodoły lekko oświetlane przez gwiazdy. Nasz nowy sufit, granatowy, migający. Gdybym zrobiła taką tapetę, byłoby trywialnie, gdy widzę to w naturze, jestem oniemiała w zachwycie. Tkwię na progu domu, owinięta w szlafrok i wpatruję się w to piękno… Gwiazdy świecą, księżyc wisi, a ja wypatruję kolejnych figur, poukładanych przez nas w określone konstelacje. Mały Wóz, Kasjopea, Cefeusz – nadaliśmy im znaczenie, a one mają swoje i własną moc. Taką, która objawia się jako piękno i taką, która zawłada zmysłami. Słyszę srebrny szmer gwiazd, smakuję diamentowych delicji, dotykam mlecznej drogi . Łączę się z klejnotami naszej Ziemi i ogarnia mnie spokój… Magia chwili, kiedy wszystko wokół mnie stoi…jest ze mną i we mnie. To czas, kiedy nie trzeba nic więcej, tylko być. Zmarznięta, z księżycem pod skórą udaję się w końcu do łóżka. Zabieram ze sobą gwiazdy i pył mleczny, księżyc i granatowe niebo. Cisza natury jest we mnie, czyste istnienie pozwala mi zasnąć.
Rano nie ma już we mnie diamentowego blasku, moje komórki już nie odżywiają się srebrzystym pyłem, ale mają coś nieocenionego – świadomość, jak wrócić do takiego stanu. Bo przecież na zawołanie możemy osiągnąć w sobie spokój i bezpieczeństwo, ciszę i łagodność, akceptację i miłość. Wystarczy tylko wyjść i przywitać się z tym, co pod stopami, koło nas i nad nami. Posłuchaj – natura śpiewa – dla mnie i dla ciebie, pokazuje, czym jest życie – bez tego, co było i bez tego, co będzie.
Ona jest.
My też bądźmy.
Oby takich chwil było jak najwięcej, czarodziejskich momentów, kiedy wiemy, że ważne jest samo istnienie, czyste piękno, drgająca cisza. Wraz z tym uczuciem, pojawia się spokój, akceptacja, miłość – do siebie, do bliskich, do natury, do wszystkiego, co nas otacza. Po to, by żyć, istnieć… z księżycem pod skórą.
Dziękuję za wasze istnienie.
Zdjęcie nocy wykonał Krzysztof Agacki – dziękuję.
Irena
Pięknie tu u Ciebie Małgosiu,
często zaglądam, Twoje maceraty olejowo-ziołowe / zdjęcia przecudne/ – zainspirowały
mnie, aby pierwszy raz zrobić podobne, już przesączyłam i czekają
na dalszą drogę…
Post ” Czy słyszysz gwiazdy”- rewelacyjny, piękny, wzruszający i
bardzo magiczny….dziękuję za wzruszenia i za piękny Twój Blog,
Irenka
Małgorzata Kaczmarczyk
Irenko, niezmiernie się cieszę, gdy mogę inspirować ludzi i ich wzruszać. Bardzo ci dziękuję za twoje ciepłe słowa to dla mnie ciągle coś nowego, że ktoś czyta i jeszcze mu się podoba. 🙂 Pozdrawiam cię gorąco.
Maja
Wakacje w Beskidzie Wyspowym, któregoś roku, wieczorem. Leżeliśmy w trójkę z przyjaciółmi na tarasie ciepłym jeszcze od południowego słońca. Obserwowaliśmy leonidy, spadające gwiazdy. Było cicho, taką wiejską ciszą, leniwie, nie chciało się pomyśleć życzeń, co to się spełniają, gdy gwiazda spada. Wystarczyło być 🙂
Małgorzata Kaczmarczyk
Maju, dziękuję za oddanie mi twojego wspomnienia. 🙂 Czy to nie tak, że całe nasze życie pwoinno się składać z takiego leniwego bycia? Co przeszkadza, żeby tak było? Hmmm…
kasia z malinowych
ech poetycko jak lubię..w młodości kochałam poezję…teraz musiałam się bardziej urzeczywistnić…ale od pewnego czasu mam return…coraz bardziej rzeczywisty do miejsc spraw i ludzi mojej młodości…:) Pozdrawiam pięknie się czytasz:)
Małgorzata Kaczmarczyk
Cieszę się, że dobrze ci się mnie czyta. Ja też się urzeczywistniam, nie tylko wiszę w chmurach, życie. Ale dobrze jest powisieć. 😉
Gaja
Pierwszy raz tu wpadłam, ten wpis okazał się dla mnie bardzo bliski – dwadzieścia lat temu mieszkałam na wsi, a potem za mężem do miasta. Jednak również w planach mamy przeprowadzkę do mojego rodzinnego domu. Teraz, kiedy jadę do mamy, zaraz za Białą Podlaską wjeżdżam do innego świata, taki spokój, prawie natychmiast odpoczywam psychicznie i zapominam o pracy i ostatnich intensywnych tygodniach. Czuję jak moje ciało się odpręża. Zauważyłam, że miejski hałas, codzienna gonitwa i praca w biurze stresują bardziej, niż to sobie wcześniej uświadamiałam. Z mojej pracy już dwie dziewczyny wylądowały na pogotowiu z powodu tzw. nerwobólu.
Małgorzata Kaczmarczyk
Gaju, cieszę się do mnie „wpadłaś” i mam nadzieję, że zawitasz na dłużej. Ja odwrotnie niż ty – w mieście bardzo długo, na wsi od kilku miesięcy. Bliskość natury wycisza niezmiernie i czerpię z tego garściami. Gdy jadę do miasta, to nie czuję już złości, że tam mieszkałam, teraz czuję tylko energię, moc pracy i to też jest dobre. W końcu znalazłam równowagę i cieszę się z tego ogromnie. 🙂
Lila
Gosiu, doskonale rozumiem te momenty, takie sam na sam z rozgwieżdżonym nocnym niebem, bo chociaż już 7 lat mieszkam z dala od świateł miasta, to dziś z takimi samymi emocjami, takim samym zachwytem, patrzę na ten najwspanialszy spektakl świata i niezależnie od życiowych perturbacji, gdy wszystkimi zmysłami chłonę piękno nocnego nieba, czuję, że jestem we właściwym miejscu i że ten cały wszechświat wspiera moje wszelkie działania, bo jestem nim, a on jest mną, przenikamy się nawzajem i dzieje się… magia…
Małgorzata Kaczmarczyk
Lila, dziękuję za tak piękny komentarz – jesteśmy pod tym samym niebem. 😉