Zauważyliście, że gdy spadnie śnieg, to robi się tak jakoś czysto? U nas jeszcze cicho – nagle nie słychać ptaków, psów, nawet sarny się pochowały. Jest bardzo biało i spokojnie. W umyśle też cisza, nie ma – co jutro, a co dzisiaj, kto komu i dlaczego. Dzisiaj rano miałam w sobie tylko siebie. To piękne uczucie i dla utrwalenia tej niezwykłej chwili wyszłam na zewnątrz z aparatem i zawsze zadowolonym psem.
Śnieg nieustannie powoduje w nim odruch wielkiej euforii. Ja z kolei byłam od euforii daleka, natomiast najbliżej znajdowałam się – tutaj myślę chwilę, by znaleźć to słowo – błogości – to chyba najlepsze określenie. To uczucie, kiedy wiesz, że wszystko jest tak, jak być powinno. Dokładnie tak.
Wybieram drogę ostrożnie, żeby nie burzyć układu linii, którą rysuje wiatr. Te lekkie wzniesienia śniegowe to słowa natury, nie chcę niszczyć jej słów. Wolę je podziwiać. Niech moce niszczycielskie mają jedynie sarny i zające.
Mijam grupę brzózek i zmierzam przez dolinkę do naszego lasku brzozowego, żeby zobaczyć jedno z ukochanych miejsc – polanę okoloną brzozami. Rośnie tam też jarzębina, kruszyna, głóg, dzika róża, jeżyna, kalina hordowina i nieszpułka. Uwielbiam patrzeć na nieruchomą taflę śniegu na polanie i słuchać wiatru. To tutaj jest najwyższy punkt wzniesienia o nazwie Dzielec, na nim mieszkamy. Kiedyś stała w tym miejscu drewniana wieża widokowa. Niestety ją rozebrano i został tylko kamień z oznaczeniami.
Na polanie mam jedno spostrzeżenie następnym razem przyniosę krzesło rozkładane i kocyk. Cudownie byłoby posiedzieć tutaj i pobyć tylko z drzewami. No nie tylko z drzewami, wiatr nie pozwoli o sobie zapomnieć, zwłaszcza w tym miejscu. Świadczą o tym kikuty drzew. Piękno brzóz jest niestety kruche, łatwo się łamią.
Powoli wracam do domu, jeszcze tylko raz spojrzę na ukochany widok Beskidu i ośnieżonych gór – to moja pierwsza zima w górach, w zasadzie są mi obce białe widoki. Zima w mieście niesie ze sobą inne obrazy.
Po drodze mijam ośnieżone baldachy nawłoci pospolitej i złotych traw.
Zbliżam się do sadu i oto już wyłania się dom – ciepły, nasz. Otwieram drzwi, zmarznięta, szczęśliwa, z aparatem pełnym pięknych chwil…
I takie nostalgiczne chwile zdarzyły mi się na koniec starego roku – w sam raz, by zwrócić uwagę na ich ulotne piękno. Jest za co wznosić się na wibracje wdzięczności.
Każdym chwilom spędzonym w naturze, każdej nowo odkrytej roślinie i jej mocy, poznanej nazwie ptaków, gromadnie nas odwiedzających, każdemu nowemu znajomemu, który pojawił się w moim życiu, każdej radości i głupocie – dziękuję.
I wkraczam w ten nowy rok i pragnę, by życie toczyło się tak, jak się toczyło, by nadal uczyło, rozweselało, rozczulało. Bym zawsze widziała jego odcienie piękna, bo się dzieje, bo w tym uczestniczę, bo jestem. Życzę wam tego samego, po prostu bycia i czucia wielkiej radości z samego faktu istnienia.
W życiu jest najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle.
Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze.
ks. Jan Twardowski
chagatka
Taki czysty, świeży śnieg to dla mnie zawsze nadzieja na lepsze, właśnie błogość, o której piszesz. Powoduje we mnie eksplozję radości, wdzięczność bez granic. Dobrze jest móc patrzeć na takie zwykłe – niezwykłe cudowności. Ten sposób patrzenia podoba mi się bardzo u Ciebie 🙂 Pozdrawiam i życzę mnóstwa radości i spokoju w Nowym Roku.
Małgorzata Kaczmarczyk
Cieszę się, że jest nas więcej odczuwających podobnie i dziękuję za twój ślad u mnie. Wszystkiego, co najlepsze dla ciebie. 🙂
Maja
U nas na razie bez śniegu, co też ma swoje plusy. W pierwszy dzień Nowego Roku wybraliśmy się z zachwyconym psem na wały nadodrzańskie, zaledwie kilka km od naszego miasta. A tam gwiazdnica pokrywa zielonym dywanem całą ziemię, i babka wąskolistna i szczaw i krwawnik. Zebraliśmy te dobra i teraz przygotowuję „szpinak” gwiazdnicowy : smażę czosnek i pieprz na dobrym rzepakowym oleju z naszej pobliskiej olejarni, za chwilę dodam umytą dokładnie , pokrojoną gwiazdnicę. Reszta w małych paczuszkach już w zamrażarce….i nie straszne mi GMO, pestycydy, azotyny i inne „dobrodziejstwa tzw. cywilizacji”
o gwiazdnicy przeczytałam w książce Teresy Lewkowicz – Mosiej : Lecznicze przysmaki :
obecnie uważa się, że gwiazdnica oczyszcza krew, stymuluje jej wytwarzanie, reguluje procesy trawienia, a ponadto działa lekko przeczyszczająco….Fitoterapeuci amerykańscy twierdzą z kolei, że ziele gwiazdnicy jest niesłychanie skuteczne w rozpuszczaniu płytek miażdżycowych w naczyniach krwionośnych i usuwa szkodliwe substancje z organizmu.Działa też przeciwzapalnie. Młode listki można jeść na surowo i gotowane jako jarzynę.
Małgosiu, dzięki za inspiracje, jaką jest dla mnie Twój blog, dobrego roku Tobie życzę, a nam kolejnego spotkania z Tobą latem 🙂
Małgorzata Kaczmarczyk
Maju, a to piękny spacer mieliście z dobrami wszelkimi. U nas mogę liczyć tylko na pędy sosny i jodły. Zresztą zamierzam coś z nich utworzyć, to ciekawy materiał. Na spotkanie też mam nadzieję. 🙂
Kalina
Przebajkowe, takie z kraju Gerdy i Kaja… sad, stary sad mnie wzruszył- u mojej babci juz wycięty… Dobrego roku!
Małgorzata Kaczmarczyk
Dziękuję Kalina, tobie również życzę dobrego roku. 🙂 Sad na szczęście jest i nkt nie zamierza go wyciąć. Nic z niego nie ma, ale jest piękny. 🙂
Ananda
Dzięki, Małgosiu, za te piękne chwili! Za możliwość spaceru w tak cudownym miejscu! <3
Małgorzata Kaczmarczyk
Dziękuję Ananda. Może ty zrób nam spacer po twoich pięknych miejscach?
Ananda
Przygotowuję spacer po Indii, mam nadzieje, że uda mi skończyć ten post w styczniu 😉
Małgorzata Kaczmarczyk
Bardzo się z tego cieszę. 🙂