Przychodzi czas wiosny i wiesz, że już niedługo zasypią nas nowe kwiaty głogu i czarnego bzu, wyrosną zieleniutkie liście malin, porzeczek, poziomek, jeżyn. A ty masz jeszcze w torebkach, słoikach suszone zioła. Już niedługo stracą swą ważność. Co z nimi zrobić? Uwielbiam dania resztkowe, czasami coś smakowitego z nich wychodzi. Czemu by nie zrobić wieloresztkowego dania ziołowego?
No, może nie dania, może będzie to napój, niskoprocentowy, na czas, kiedy wyciągniemy zakurzoną butelkę z piwnicy i zastanowimy się – co tu było dane? Przy kompozycjach gąsiorowych nie za bardzo się zastanawiam, co wsypuję, chyba że robię wino jednorodne, wtedy to inna sprawa, albo z dwóch ziół. Ale jeśli uzbierało mi się sporo suszu, to najprościej jest wszystko wymieszać i potraktować drożdżami. Wino ma to do siebie, że robi się samo, a zrobione tym właśnie sposobem pozwoli na uniknięcie zlewania po pierwszej fermentacji, bo nie będzie czego zlewać. Zrobię bowiem wino z mocnego naparu ziołowego i przecedzę zioła.
Najważniejsze – które zioła wykorzystać? Na pewno nie użyję ziół, których można używać przy konkretnych schorzeniach, nie użyję też ziół gorzkich, chociaż odrobina goryczy dobrze rokuje smakowi. Nie dodaję ziół garbnikowych, czyli kory dębu, pączków topoli, liści orzecha włoskiego, zdecydowanie wpłynęłoby to na smak i utrudniło fermentację, w końcu garbniki mają za zadanie walczyć z bakteriami i drożdżami, a ja chcę namnażać określone drożdże. Nie dodaję też w dużych ilościach owoców jarzębiny, aronii, gdyż może nie udać się fermentacja.
Co więc możesz użyć do fermentacji?
- Liście malin, jeżyn, poziomek, czarnej porzeczki, pysznogłówki, melisy, mięty, pokrzywy, babki, macierzanki, estragonu, nawłoci (posmak lekko gorzki), kwiat głogu (zawsze kupuję na herbatkę, teraz zostało mi całkiem sporo, bo miałam zbyt dużo herbat do wypróbowania), kwiat czarnego bzu, lipy, rumianku, czeremchy, jarzębiny, kasztanowca (daje lekko gorzki posmak), nagietka (posmak lekko gorzki), pysznogłówki, owoce głogu, tarniny (nie w dużych ilościach), czarnego bzu, jarzębiny (1/10 część), żurawiny
- Soki, kompoty – doskonały dodatek do wina – już posłodzony, więc odejmij ilość cukru, którą wsypiesz do wody, żeby wino nie było zbyt słodkie
Najprostsze wino – kolejne etapy
suszone zioła
mrożone owoce
5 l wody niskozmineralizowanej
sok z 6 cytryn
1,5 kg cukru
drożdże winiarskie
pożywka
1. Koniecznie najpierw – zrób zaczyn drożdżowy – będzie dojrzewał co najmniej 2 dni. Kup drożdże winne i pożywkę. Dostaniesz je w sklepach ogrodniczych lub internetowych. Ja swoje zakupy robię tutaj. Jeśli masz ochotę na produkcję win domowym sposobem, to zakup też korki, najlepiej stożkowe. Drożdże są różne, ja wybrałam kilka gatunków, żeby sobie przetestować. Całą paczkę drożdży zalej ciepłą, posłodzoną wodą, dodaj szczyptę pożywki, zamieszaj, zakryj ręcznikiem papierowym, nałóż recepturkę, postaw w miejscu ciepłym, codziennie zamieszaj łyżeczką. Gdy zaczną się lekko pienić, możesz przystąpić do czynności ziołowych.
2. Wieczór – Zrób mocny napar z wybranych ziół: na wrzątek wrzuć zioła, ponieważ ja użyłam głównie liście jeżyn, czarnej porzeczki, poziomki, malin i kwiatu głogu, kasztanowca, nagietka, lawendy – a więc ziół możliwych do powszechnego użycia, to zrobiłam to w mocnym stężeniu – zioła powinny swobodnie pływać. Zioła wrzuciłam do wrzątku, wymieszałam, poczekałam aż ponownie zaczną wrzeć, zgasiłam i przykryłam pokrywką. Zostawiłam do zimnej maceracji na noc. Osobno zrobiłam odwar z zamrożonych owoców głogu i tarniny. Użyłam 100 ml tarniny, 400 ml owoców głogu. Na wrzący litr wody wrzuciłam owoce i w stanie wrzenia utrzymywałam przez 5 minut, zgasiłam i pod przykryciem pozostawiłam do następnego dnia. Przy robieniu tego naparu kieruj się smakiem, próbuj naparu i jeśli jest za mało smaku, dorzuć czegoś konkretnego, na przykład lawendy, rumianku, soku z malin.
2. Rano lub popołudnie – przecedź zioła przez sito perlonowe. Drobinki mogą się przedostać przez sitko, opadną na dno. Część naparu podgrzej z 1 kg cukru – do rozpuszczenia cukru. Całość wlej do czystego gąsiora, wlej drożdże, wyciśnij sok z cytryn, dodaj resztę pożywki, nałóż rurkę fermentacyjną, wlej do niej odrobinę wody – to jest konieczne – inaczej wino będzie miało dostęp powietrza i zrobi się ocet. Okryj gąsior, by nie było dostępu światła. Ja użyłam gąsiora w plastikowej osłonie.
3. Fermentacja pierwsza – codziennie wstrząśnij, zamieszaj gąsiorem. To jest czas pierwszej, gwałtownej fermentacji. Powinna przebiegać w temperaturze około 20-25 st. C i trwać około 1-2 tygodnie. Czas możesz zaobserwować w rurce fermentacyjnej – gdy „pyka” powietrze stosunkowo często, to jest to pierwsza fermentacja, gdy coraz rzadziej – zaczyna się druga fermentacja. Różnica jest taka, że podczas pierwszej gąsior powinien być w wyższej temperaturze, podczas drugiej – w niższej. Gdy użyjesz owoców, czy świeżych liści ziół i wsypiesz je do gąsiora i zalejesz wodą, to po tej pierwszej fermentacji musisz odcedzić materiał roślinny i ponownie wlać wodny zaczątek winny do gąsiora, założyć rurkę fermentacyjną, wlać do niej odrobinę wody i przenieść gąsior do zimniejszego miejsca. Ponieważ ja nie wsypywałam suszonych ziół do gąsiora, tylko zrobiłam z nich napar, to w czasie drugiej fermentacji tylko przenoszę gąsior do zimniejszego miejsca. Robię jeszcze jedną czynność – dodaję pozostałe pół kilograma cukru, który rozpuszczam w małej ilości wody.
4. Fermentacja druga – przenieś gąsior w miejsce zimniejsze. Ja znoszę gąsior do piwnicy, ale możesz to też zrobić w mieszkaniu. Kiedyś nie znosiłam do piwnicy, też wyszło wino. Podczas tej fermentacji, która trwa około 2-3 miesiące jedyna czynność, jaką musisz robić, to pilnowanie, by odrobina wody była w rurce fermentacyjnej. Jest to dosyć trudne, bo zdarza się zapomnieć o gąsiorze, zwłaszcza zniesionym do piwnicy.
5. Klarowanie wina – po 2-3 miesiącach zacznij klarować wino, czyli ściągać go znad osadu. Normalnie robi się 2-3 klarowania, ale ponieważ użyłam naparu z ziół to przypuszczam, że nie będzie czego klarować. W takiej sytuacji osad nie miał się z czego wytworzyć, pozostanie więc tylko ściągnięcie wina znad osadu i wlanie do butelek. Wino ściągnij za pomocą plastikowej rureczki, którą kupisz w sklepie z akcesoriami winnymi, ja używam rurki o średnicy około 7 mm. Ważne, by nie dotykać końcówką rurki włożonej do gąsiora – dna pełnego mętów. Ściągasz wino znad osadu poprzez włożenie rurki do gąsiora (nie dotyka osadu), zaciągnięcie powietrza rurką, której drugi koniec zwisa swobodnie i znajduje się nad garnkiem, do którego zamierzamy wlać wino. Gąsior musi być wyżej, garnek niżej.
6. Butelkowanie wina – Wino, które ściągniesz delikatnie przelej do czystych butelek z ciemnego szkła. Ja oczyszczam butelki z naklejek i najczęściej używam takich. Możesz też zakupić butelki w sklepie. Wino do butelek wlewaj ostrożnie, po ściankach, żeby go nie napowietrzyć. Jeśli się napowietrzyło, to pozostaw odkryte, niech powietrze się ulotni, zmniejszy to procentowość, ale lepsze wino o mniejszej zawartości procentu niż żadne wino. Butelki zatkaj korkiem, najlepsze są wg mnie korki stożkowe, łatwo je dopchasz. Butelki ułóż w piwnicy lub szafce, na pewno w miejscu chłodnym, połóż je na półce tak, by wino zalało korek, uniemożliwi to dostęp bakterii. No i najlepiej zapomnij o swoim winie, bo musi jeszcze poleżakować, by nabrało smaku, co najmniej kilka miesięcy. Młode wino ma to do siebie, że po pierwsze – pachnie drożdżami, po drugie – mocno działa na głowę. 😉
Jeśli zachęciłam, to świetnie, możesz uzyskać wiele dobrego wina, bez chemicznych dodatków, o ciekawych smakach, również leczniczo wpływających na nasze zdrowie, no i masz sporo gotowych prezentów. Już niedługo przedstawię wino pierwiosnkowe i mniszkowe. Jeśli zabawa winna ci się spodoba, to obserwuj posty. A na razie przedstawiam winnych króli – wino z owoców dzikiej róży, jedno z lepszych, klik. To winko jest też dla mnie bazą do winnych maceratów, czyli zasypywania wina dodatkowo ziołami i owocami, na przykład suszonymi. Przykład klik.
Jeśli robisz wina domowe, to przekaż swoje uwagi i pomysły, jeśli możesz oczywiście. 🙂
Nie da się ukryć – idzie wiosna.
Jeśli nie masz czasu, dostępu do ziół lub z innych powodów jest ci wygodniej zakupić gotowy produkt, to zapraszam do mojego sklepu internetowego, możesz w nim kupić niektóre opisywane przeze mnie produkty. Sklep tutaj.
hajduczek
Idzie wiosna, ale moja jakoś bardziej się ślimaczy, niż Twoja. Nie mam jeszcze takich wyrośniętych piękności:(
A przepis na winko zapisuję do wypróbowania. Dzięki!
Małgorzata Kaczmarczyk
Wiesz co, te piękności to po długim szukaniu. 😉 Już za parę dni będzie wszędzie pięknie. Ma być ciepło w święta. 🙂
Art
Ja przy produkcji wina dodaję ziółka do soku. Potem standardowo, jak każde inne wino. Proces fermentacji moim zdaniem lepiej wyciąga substancje czynne z ziół niż zaparzanie. Moim ulubionym winem jest wino sosnowe, z pędów. Zawsze czekam z niecierpliwością na koniec maja na surowiec.
Małgorzata Kaczmarczyk
Zdecydowanie tak jest, jak piszesz. W ten sposób zamierzam zrobić wino pierwiosnkowe i mniszkowe. Tutaj po prostu uprościłam wszystko. A tymi pędami sosny to mnie zainspirowałeś, kiedyś zostałam poczęstowana takim winkiem,ile dajesz cukru?
Art
Ja wszystkie swoje wina robię bez przepisu, słodkość sprawdzam smakiem, a potem docukrzam według potrzeby 🙂 Wino sosnowe zrób tak: nazbieraj pędów sosny, fajnie jsks są i takie soczyste, jak również te z pyłkiem. Jeśli znajdziesz małe zielone szyszeczki to parę też możesz dodać i dla uroku kilka gałązek z igiełkami. Pędy powinny zajmować 1/3 objętości balona. Dodaj do balona białe winogrona (kilkanaście sztuk), mogą być kupione w sklepie. Zalać to trzeba wodą z rozpuszczonym cukrem, dodać matkę drożdżową lub drożdże aktywne i zatkać rurką fermentacyjną. Niewiadoma jest kwestia ilości cukru, bo to zależy od ilości nastawu, ja nigdy proporcji nie przeliczałem.
Winko po pierwszym zlaniu znad osadu ma smak bimberku, po pół rocznym leżakowaniu smak łagodnieje i staje się niepowtarzalny i nieporównywalny. Ja uwielbiam to winko. Do tego mam świadomość, że jest ono bardzo rzadko spotykane.
Małgorzata Kaczmarczyk
Bardzo ci dziękuję za super przepis, na pewno spróbuję. Mam tylko problem z sosnami, w naszej okolicy trzeba się nachodzić, żeby je znaleźć, tutaj rosną głównie jodły. 🙂 Ale mam jedną sosnę u siebie, to może wystarczy. Z opisu widzę, że podobnie robisz wino – na „czuja”. 😉 No i zawsze wychodzi. Kiedyś zrobiłam z przepisu – było okropnie przesłodzone. Pozdrawiam. 🙂