Szałwia jest na szczęście rośliną wieloletnią i mogę już skorzystać z jej pozimowych odrostów. Uwielbiam tę roślinę, jej zapach i lekko gorzki smak, wspaniałe działanie dezynfekujące jamę ustną i żołądek. Trzeba tylko pamiętać, żeby nie pić jej zbyt często, niestety nie należy ona do ziół, które możemy spożywać codziennie ze względu na zawartość tujonu. Postanowiłam wprowadzić ją do użytku kulinarnego, dawniej była popularną przyprawą, zresztą jest do tej pory, ale np we Francji, Włoszech. U nas nadal króluje oregano (lebiodka), tymianek i bazylia. A wystarczy dorzucić kilka listków szałwi do topiącego się masła, by mieć makaron, czy kaszę polaną czymś delikatnym i aromatycznym.
O szałwi i jej cudownych właściwościach leczniczych poczytasz tutaj.
Przepis z użyciem szałwi na pasztet z soczewicy, który zaskoczy cię swoim smakiem znajdziesz tutaj.
Postanowiłam zrobić coś na zapas, to w mojej kuchni sprawdza się doskonale. Na zapas, a więc zdecydowanie masło klarowane. Zainspirowana przepisem Anandy i jej masłem ghee zrobiłam masło klarowane i z dodatkiem szałwii i imbiru.
Po co klarować masło?
Po to, żeby mieć tłuszcz, który bezpiecznie będziemy mogli poddawać obróbce w wysokiej temperaturze bez obaw palenia i dymienia. W trakcie klarowania, czyli spokojnego, na maleńkim ogniu gotowania masła, zostają wytrącone białka, to one właśnie są powodem dymienia. Drugi powód to długi termin przydatności do spożycia, masło klarowane nie psuje się i może być nawet kilka miesięcy trzymane w temperaturze pokojowej, bez dostępu światła.
Jak sklarować masło?
Zasada jest prosta – dobrej jakości masło topisz na maleńkim ogniu przez godzinę. Na dnie będzie się zbierać biała maź, na wierzchu szumowiny, w środku zostanie piękne, złociste, pachnące masło, które delikatnie przelej do wyparzonego słoiczka. Ja nie zbieram szumowin i nie wylewam ich, one same utworzą skorupę, którą można odsunąć przy przelewaniu. Po prostu przez godzinę trzymam garnek na ogniu, na stopniu 3 w kuchence indukcyjnej i po tym czasie, gdy widzę już złocisty płyn w środku, przelewam masło do czystego słoika. Czekam aż spadnie temperatura do około 40 st. C, dorzucam pokrojoną szałwię, nagietek lub inne zioła, zakręcam słoik. Na następny dzień delikatnie podgrzewam słoik w kąpieli wodnej, gdy zauważę zdecydowane oznaki topnienia, wyciągam słoik z kąpieli wodnej, mieszam w środku masła łyżeczką, by masło szybciej się stopiło. Gdy całe masło uzyska przejrzysty kolor, przelewam przez sitko. W ten sam sposób możesz dorzucić do masła inne ulubione zioła i uzyskać utrwalony aromat, gotowy do użycia jeszcze przez wiele miesięcy.
Masła szałwiowego/nagietkowego/imbirowego/tymiankowego/bazyliowego/melisowego/czosnkowego/kurdybankowego użyj, jako smarowidła na grzanki i jako tzw „omastę” do przygotowywanych posiłków, czyli dodatek do już ugotowanej zupy, kaszy dla podkreślenia aromatu i dostarczenia organizmowi związków leczniczych. Natomiast masło klarowane bez dodatku ziół też warto mieć, bo masz masło, które możesz topić w wysokiej temperaturze i które już nie uwalnia toksycznych substancji. Grzanki zrobione na takim maśle mają piękny, złocisty kolor. Masło imbirowe gotuję z imbirem, na jedną kostkę masła użyłam kilka cm obranego korzenia imbiru.
Masło klarowane jest też niesamowicie wygodne do użycia przez kogoś, kto ma mało czasu na pracę w kuchni i to jest główny powód, dla którego zdecydowałam się go zrobić, a masło szałwiowe wspaniale wzbogaca nawet smak zwykłych klusek, kopytek.
Elena
Proste i genialne. Czuję wyraźnie przez ekran komputera ten cudowny aromat. O smaku już nie wspomnę 🙂 Może wykorzystam w tym maślanym celu bluszczyk kurdybanek …
Małgorzata Kaczmarczyk
Też myślałam o kurdybanku – spróbuj i daj znać. 🙂