Jarzębinowa konfitura do herbaty

konfitura jarzebinowa

Czy wiecie, że w dawnej Polsce herbatę uznawano za napój leczniczy? Popularyzował ją w XVII w Jan Kazimierz, ale  mało skutecznie. Na stałe udało się jej zadomowić w polskiej kuchni dzięki żołnierzom rosyjskim, którzy pili herbatę w samowarach i to  nie w celach leczniczych. Zwyczaj picia herbaty przez Rosjan spowodował  też zagoszczenie u nas metalowych koszyczków do szklanek.

To już wiem z opowieści koleżanki ze studiów zielarskich, która wspominała swoją babcię Rosjankę i jej sposób picia herbaty z samowara. Podchodzono do tego z wielką celebracją. Istniały piękne szklanki w rzeźbionych, metalowych koszyczkach i specjalne, ozdobne talerzyki, w które wkładało się konfiturę przygotowywaną specjalnie do herbaty. Specjalnie dlatego, że musiała mieć lejącą konsystencję, aby rozpuściła się w napoju herbacianym. Ja też kiedyś miałam metalowe koszyczki, z pewnością nie tak piękne, jak te z opowieści, ale konfitura do herbaty mnie zainspirowała. I właśnie nadszedł na nią czas! Nie zdążyłam z truskawkami, malinami, wiśniami, ale za to sierpień ma dla mnie w zanadrzu owoce jarzębiny. Lubię smak lekkiej goryczki, więc taka konfitura jak najbardziej zaspokoi moje preferencje. I tak oto pojawia się tutaj:

Konfitura miodowo-jarzębinowa

konfitura jarzebinowa

1/2 kg jarzębiny przemrożonej przez 2 dni w lodówce, 300 ml miodu

Miód delikatnie rozpuścić na małym ogniu, wrzucić jarzębinę. Gotować na małym ogniu 20 minut, nie mieszać, lekko wstrząsać garnkiem, żeby owoców nie rozgnieść. Odstawić na kilkanaście godzin, potem ponownie pogotować 20 minut. Wrzącą wlewać do wyparzonych, małych słoików. Z podanej ilości powinny wyjść 3 słoiki. Konfitura ma konsystencję lejącą, do herbaty dajemy 1 łyżeczkę, łącznie z owocami. Jak dla mnie – pychotka i do tego wzmacnia serce.

Przyprawa skandynawska

zmiksowana jarzębina

Jarzębinę możemy też sproszkować i wzorem kuchni skandynawskiej dodawać do pieczenia mięs, fasoli, tłustych potraw. Jej niewielki dodatek do dżemów, konfitur z innych owoców (5%) podniesie  walory smakowe. Warto więc zemleć dobrze ususzone korale jarzębiny i mieć je w kuchni jako przyprawę.

Jeszcze przepis dla urody:

Roztarte owoce jarzębiny wraz z mleczkiem pszczelim nalożyć na twarz. Taki zabieg wykonywany przez 10-14 dni spowoduje, że nasze zmarszczki będą mnie widoczne, a cera nabierze świeżego, radosnego wyglądu.

I ciekawostka:

Szara, błyszcząca kora daje piękny odcień wyprawianej skórze.

Czy macie inne pomysły na starą, dobrą herbatę? Jeśli tak, to podzielcie się z innymi. Niech się niesie dobra wieść. 

 

 

 

 

  • Facebook

Jeśli podobał ci się artykuł, udostępnij go znajomym. Pomyśl też o darmowej prenumeracie; mój newsletter to szybki dostęp do nowych artykułów, przepisy tylko dla ciebie oraz sklepowe aktualności i promocje. Na subskrypcję możesz zapisać się tutaj . Dziękuję 💚

24 komentarze

  • Odpowiedz 22 sierpnia, 2016

    jadwisia

    Małgosiu, dziękuję za Twojego bloga, jest bardzo inspirujący 🙂 A czy może wiesz jak z jarzębiny zrobić sorbitol? i czy może wiesz jak zrobić ekstrakt jarzębinowy na zimno? Pozdrowienia 🙂

  • Odpowiedz 8 września, 2015

    Ellie

    Mam takie małe pytanko – czy to chodzi o taką zwykłą pospolitą jarzębinę, czy to musi być jarzębina jadalna? Wczoraj nazbierałam tej zwykłej, ale tata mi mówi, że ponoć ta się nie nadaje i musi być specjalna odmiana jadalna… Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂

    PS. Blog jest świetny! 🙂 Odkryłam go kilka dni temu i cieszę sie przebardzo, bo mogę dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, posty bardzo przyjemnie się czyta i do tego jeszcze te prześliczne zdjęcia… Po prostu super! 🙂

    • bardzo się cieszę, że blog się przydaje i jeszcze podoba. 🙂 Jarzębina ta pospolita jest jak najbardziej tą jarzębiną. Śmiało możesz z niej robić konfiturę. Niejadalna jest tylko w stanie surowym. Smacznego. 🙂

      • Odpowiedz 10 września, 2015

        Ellie

        To świetnie, mam dwa drzewka na działce, będę mogła spróbować różnych przepisów (mus z jabłkiem też brzmi fajnie) 😀 A czy taką jarzębinę na przyprawę – taką do wysuszenia w koralach też powinnam przemrozić?

  • Odpowiedz 2 września, 2015

    Anula

    Oj jak dobrze, że trafiłam na ten blog! Bossski jest 🙂 Już mi po głowie chodzi przygotowanie „blokerów przeziębienia”, bo u nas jest to po prostu konieczność!
    Ale tymczasem chciałabym zrobić konfiturę z jarzębiny, akurat mam jej tu sporo. A w związku z tym, że dopiero zaczynam przygodę z ziołami i przetworami z ziół mam pytanie… „Jarzębina przemrożona w lodówce” – czy to znaczy, że po prostu ma poleżeć w lodówce, czy mam ją włożyć do zamrażalnika i zamrozić?
    Uściski dla autorki – blog już został dodany do ulubionych 🙂

    • Cieszę się, że blog się spodobał. Przemrożona oznacza, że ma pobyć co najmniej 24 godziny w zamrażarce. Straci trochę goryczki.Również pozdrawiam i życzę powodzenia w ziołowych krokach. Chętnie służę radą. 🙂

  • Odpowiedz 30 sierpnia, 2015

    Magda

    Małgosiu, dziękuję ci za pomysł na dodatek do herbaty 😉 Mam już co prawda cała plejadę syropów, robionych od maja, ale konfitura to co innego. Tylko, że ja takie cudo do zielonej dodaje, z czarną nie lubimy się od bardzo dawna.

    Blog jest fantastyczny i niesamowicie inspirujący. niebawem będę próbowała skonstruować maść żywokostową dla mamy. Pewnie zasypie Cię wtedy milionem pytań 😉

    • Dziękuję ci bardzo. Ja również pożegnałam się z czarną herbatą na rzecz ziolowych i wody z octem. A konfiturę zrób, jest naprawdę pyszna. 🙂 Służe też informacjami na temat maści żywokostowej. Próbuj, chętnie doradzę. 🙂

  • Odpowiedz 28 września, 2014

    Niemięsojadka

    Na pewno zrobię tę konfiturę z miodem! Trzy lata temu „kradłam” jarzębinę na korale 🙂 Mam je do dziś, wyglądają jak bursztyny!

    • Odpowiedz 28 września, 2014

      Małgorzata Kaczmarczyk

      Czekam na twoje wrażenia. Korale robiłam w czasie dzieciństwa, dotąd je pamiętam – suszone, ciągle pachnące i o dziwo – nadal czerwone. Ech, te wspomnienia… Jak masz na imię niemięsojadko?

      • Odpowiedz 28 września, 2014

        Niemięsojadka

        Jestem Joanna. Albo wszelako odmieniana Asia (łącznie z Aśkiem i Asiorem), byle nie „Joasia”.

        • Odpowiedz 28 września, 2014

          Małgorzata Kaczmarczyk

          Asiur, Asiurka. 🙂 Tak mówię o mojej kochanej synowej. 🙂

          • 29 września, 2014

            Niemięsojadka

            Aśki górą! 🙂 Jestem od wczoraj absolutnie zakochana w Twoim blogu, stylu pisania, przepisach i zdjęciach. Strzygę uszami na samo wyobrażenie o Wyspie z ziołami. Wczoraj, gdy trafiłam na ten blog, na to zaczarowanie miejsce, leżałam kontuzjowana w łóżku i gdy kolejno czytałam wpisy poczułam się jakby…hmm, przeniesiona w czasie. To było niesamowite uczucie. Dziękuję!

          • 29 września, 2014

            Małgorzata Kaczmarczyk

            Asiu, to zawsze wielka radość dla mnie poczuć bliską duszę koło siebie, kogoś, kto myśli i czuje podobnie jak ja. Moja ziołowa wyspa jest moją oazą, daje mi teraz to, czego najbardziej potrzebuję – ciszę i radość ze zwykłych zdarzeń, na przykład dzisiaj mój pies pogonił zająca i po prostu oniemiałam w zachwycie widząc jak moja leniwa Pani Jorkowa pobiegła wielkim susem za zwierzyną. Ot, instynkt. Taka ta moja wyspa, trochę nudna, ale też i niezwykła w swej codzienności pełnej mgieł i szarości dnia codziennego. Kocham każde zdarzenie tutaj, bo każde z nich uczy mnie, jak żyć. Trzeba się tylko wsłuchać… Takie zjawisko występuje też w mieście, 😉 a więc – nic straconego dla wielu z nas. Nawiasem mówiąc, teraz dopiero, gdy przeniosłam się na wieś, dostrzegam uroki życia miejskiego. 🙂 Asiu, ja też wiele razy czuję się tutaj, jak przeniesiona w czasie, a do starego dworu, to nawet się nie zbliżam. 😉 Za dużo historii. 🙂

  • Odpowiedz 1 września, 2014

    Joanna

    Na herbatę czarną się „obraziłam” jakiś czas temu. Właściwie używam jej tylko czasem jako bazy do herbat ziołowych, które pijamy jesienią i zimą. Kiedyś kręciły mnie samowary i jeszcze nie porzuciłam myśli nabycia tego sprzętu. Ale konfitura mnie jednak zainspirowała do nowych eksperymentów z herbatą.

  • Odpowiedz 31 sierpnia, 2014

    mariah.

    ciekawa jest ta skandynawska przyprawa…

    do czarnej herbaty dodaje suszone platki roz
    po kilu dniach ma ona cudowny aromat juz…:)

  • Odpowiedz 30 sierpnia, 2014

    Ananda

    Moja babcia ma metalowe koszyczki do szklanek o których piszesz i samowar ))) Bardzo lubię pić herbatkę ziołową w nich i cieszyć się życiem…

  • Odpowiedz 29 sierpnia, 2014

    Maja

    Dziękuję za bloga, jego charakter i tematykę, dla mnie jest bezcenny wraz z jego treścią. Cenny jest tu nie tylko język, jakim Autorka opisuje art. ale również sięganie do tradycji i kultury związanej z art..Gratuluję pomysłu i oryginalności! Pozdrawiam.

Zostaw odpowiedź Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj mariah. Anuluj pisanie odpowiedzi